W dniu 21 czerwca rozpoczyna się upragnione przez nas lato! W związku z tym przygotowaliśmy 21 upominków — w postaci kolorowego etui na pomadkę z lusterkiem oraz pomadki marki Laura Conti!
Zadanie konkursowe!
W komentarzu poniżej opisz swój najprzyjemniejszy pierwszy dzień lata.
Regulamin konkursu:
1. Konkurs rusza 12 czerwca 2017 o godzinie 11 i trwa do 21 czerwca 2017 do godziny 23:59.
2. Konkurs odbywa się na naszym blogu.
3. Aby wziąć udział w konkursie, należy odpowiedzieć na pytanie konkursowe.
4. Autor wypowiedzi oświadcza, że jego wypowiedź nie narusza obowiązujących przepisów prawa.
5. Jedna osoba może zdobyć jedną nagrodę.
6. Decyzja o przyznaniu nagrody jest ostateczna i nie obowiązuje od niej odwołanie
7. Biorąc udział w konkursie, akceptujesz regulamin.
Zachęcamy do udziału w zabawie!
W pierwszy dzień lata położyłam się na kocu w swoim ogrodzie i zamknęłam oczy. Słysząc śpiew ptaków i delikatny powiew letniego wiatru, w mgnieniu oka przeniosłam się do fascynującego świata pełnego przepychu i bogactw o jakich nikomu się nie śniło. Na swoim ciele czułam ciepłe muśnięcie powietrza oraz słodki smak świeżych migdałów. Byłam w Maroko! Głośna muzyka i zapach orientalnych przypraw prowadziła mnie na pobliski bazar, gdzie kolorowe przyprawy kusiły swoją egzotyczną wonią. Następnie wsiadłam na wielbłąda i udałam się na bezkresny obszar jałowego pustkowia, gdzie centymetr po centymetrze przesuwały się wydmy. To właśnie na pustyni, samotna niczym oaza mogłam usłyszeć śpiew wiejącego wiatru, zaś do moich oczu sypały się małe ziarenka piasku. Odosobnione miejsce dało mi wiele spokojnych przemyśleń. Po Maroko czekała mnie podróż do Grecji, w której starożytność splatała swoje ręce z nowoczesnością. Odpoczywając na słonecznych plażach przechadzałam się brzegiem morza z bogiem słońca Heliosem zaś Posejdon zaprosił mnie na niezwykłą wyprawę do podwodnego świata. Z Zeusem wybrałam się na górę Olimp, u podnóża której zieleniły się gaje oliwne. Rozkoszując się owocami morza skropionymi limonką relaksowałam się przy muzyce z Grekiem Zorbą. Przy ostatnich promieniach zachodzącego słońca nad wodami Morza Egejskiego znalazłam chwilę dla siebie w morskiej zatoczce. W takich miejscach żadne słowa nie oddadzą magii chwili.
Podróż do takich miejsc była niezwykła. Dzień ten, pełen wrażeń i przemyśleń wspominam wspaniale.
7 już lat temu, w piękny dzień, pierwszy dzień lata, przybył mój chłopak do mnie wieczorową porą, z naręczem kwiatów i małym puzderkiem w którym był najpiękniejszy pierścionek jaki widziałam. Klęcząc na jednym kolanie, w obecności mojej najbliższej rodziny zapytał czy będę jego żoną <3 Byłam wtedy najszczęśliwszą kobietą pod słońcem, ba, teraz też jestem choć jesteśmy już 6 lat po ślubie i lada dzień rocznica, mamy dwie wspaniałe córeczki i mieszkamy w wymarzonym domu w którym lato jest jakże przyjemne. Z ogromnym uśmiechem na twarzy wspominam dzień kiedy z dziewczyny stałam się narzeczoną:) niby zwykły dzień, ale dla mnie 21 czerwca zawsze już będzie się tak miło kojarzył:) tak jak i 25czerwca kiedy mamy rocznicę ślubu:)
W pierwszy dzień lata – gdziekolwiek akurat mieszkam czy pracuję – ruszam zawsze na mały spacer, żeby przyjrzeć się światu i sprawdzić, co w trawie piszczy i czy aby na pewno jest to… LATO! 🙂 Biorę aparat, torbę z kocem, książką i kilkoma smakołykami, wsiadam na rower lub za kierownicę i za każdym razem wybieram inny kierunek. Spędzałam już tak pierwsze dni lata nad Wisłą i Wartą, w lesie, parku, nad Rusałką, na Strzeszynku, nad Lipnem i w ogrodach botanicznych, zdarzało mi się atakować parki w Krakowie, Warszawie i Poznaniu, bywało, że lądowałam w ogródku u rodziców albo u znajomych za miastem. Raz nawet – w skansenie we Lwowie… Ale zawsze było zielono i pięknie – jak to latem. I zawsze starałam się jak najwięcej tego piękna chłonąć. 🙂
Dlatego nie powiem Wam, który z tych dni był najlepszy i najpiękniejszy! Bo mój mały, praktykowany od kilkunastu lat rytuał sprawia, że każdy z nich jest wyjątkowy! Czekam na tegoroczną edycję – na celowniku mam muzeum w Szreniawie pod Poznaniem. 🙂 Jestem pewna, że lato już tam na mnie czeka!
Opisz swój najprzyjemniejszy pierwszy dzień lata.
Kiedy w przeszłość pamięcią sięgam, swój najprzyjemniejszy pierwszy dzień lata doskonale pamiętam! Było to w ubiegłym roku i wyznam Wam, że ten dzień był wspaniały na każdym kroku!
Mój ukochany wycieczkę zorganizował, cudowne atrakcje także przygotował…
Miło czas razem spędziliśmy i rutynę tak zniweczyliśmy! Kino, basen, pocałunki… Były nawet wspaniałe podarunki ! Uśmiech z naszych twarzy nie znikał, wyśmienity nastrój nasze dusze przenikał .
Pogoda wtedy też dopisywała, dobra aura Nas nie opuszczała . Słońce, serca nasze rozpromieniało – wspaniałe lato wtedy zawitało!
Mam nadzieje, że i w tym roku pierwszy dzień lata będzie miał w sobie wiele uroku ! 😉
Może tym razem ja coś miłego zorganizuje, pierwszy dzień lata wspaniale przygotuję! <3
… to bylo rok temu i moze kilka dni wczesniej niz piewszy Dzien Lata …ale byl to jeden z najcudownieszych i najbardziej promiennych i cudownych dni w moim życiu.Dzień który zmienił moje życie … na teście cizaowym pojawiły się dwie kreski. … był pisk podskoki i uspakajanie mnie ze strony męża – no bo jesteś w ciąży … Tak to był jeden z najprzyjemniejsZych i najbardziej zapametanych dni letnich w moim życiu.
Było to dwa lata temu…ten niezwykły dzień spędziłam na leśnej polanie puszczałam latawce, zbierałam kwiaty i robiłam z nich wianki. Piłam szampana i delektowałam się smakiem truskawek. Czułam się wtedy cudnie, niebiańsko i rajsko – jakby bliżej nieba.
Najpiękniejszy i najprzyjemniejszy pierwszy dzień lata zdarzył się 13 lat temu, a pamiętam go jakby to było wczoraj. Wracałam wtedy z uczelni (ahh piękne czasy studenckie), padał deszcz a ja po ostatnim egzaminie kroczyłam z wielkim uśmiechem na twarzy w stronę przystanku. Koniec sesji, wszystko do przodu no wspaniały dzień jednym słowem. Oczywiście do czasu. W pewnym momencie nie wiadomo skąd przejechał obok mnie samochód i wjechał chyba w największą kałużę jaka była. Tak we mnie woda uderzyła, że moja cudna tęczowa parasolka na nic się nie zdała. Przemoczona do suchej nitki niewiele myśląc zdjęłam mój czarny obcasik i cisnęłam nim w stronę auta. I jak to u mnie bywa w auto nie trafiłam, za to bucik uderzył wprost w plecy jakiegoś chłopaka. Czerwona jak burak na twarzy, nie wiedziałam co będzie dalej. Uciekać? No nie w jednym bucie? Stanęłam bokiem na palcach u jednej stopy udając, że to nie ja i nie mój but. Chłopak natomiast nerwowo rozglądał się dookoła chyba bardziej wściekły niż ja, która zostałam ochlapana. Cała sytuacja tak mnie bawiła, że nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem. Łzy śmiechu mieszały mi się z kroplami deszczu. Po czym usłyszałam: „Księżniczko zgubiłaś chyba pantofelka.” Co się okazało pantofelka z urwanym obcasem 🙂 Chłopak podszedł, oddał mi nieszczęsny bucik i pomógł jak to nazwał „sierotce” dotrzeć do domu. Dał mi swoją bluzę bym się ogrzała i pomagał kuśtykać . Teraz już na zawsze jestem jego księżniczką a w tym roku mamy dziesiątą rocznicę ślubu 🙂
Mój najprzyjemniejszy pierwszy dzień lata to wyjazd z przyjaciółkami nad morze! Spontaniczny pomysł wpadł nam do głowy rano, wsiadłyśmy w piątkę do samochodu i ruszamy. Na miejscu była fantastyczna pogoda, poszłyśmy na molo, lody. Resztę dnia spędziłyśmy nad morzem na amatorskiej sesji. Do dziś mamy super pamiątkę i miłe wspomnienia… teraz każda z nas pracuje więc spontaniczne wypady zdarzają się rzadziej więc warto chwytać okazję bo nie wiadomo kiedy się powtórzy! 🙂
Mój najprzyjemniejszy pierwszy dzień lata to pierwszy wyjazd za granicę i zarazem spełnione marzenie by zobaczyć starożytną cywilizację, stanąć oko w oko ze Sfinksem, przekonać się czy w Nilu żyją krokodyle i ujrzeć skarby Tutenchamona. Spełniło się to za sprawą udziału w jednym z konkursów. Marzenia z dzieciństwa stały się rzeczywistością. Egipt zaskoczył mnie właściwie wszystkim:przyrodą , kulturą, religią, kuchnią, zabytkami. Według badaczy to właśnie nad Nilem znajduje się co trzeci starożytny zabytek świata. Kair-matka świata, Luksor-miasto tysiąca bram, Aleksandria-perła Morza Śródziemnego, półwysep Synaj-kraina skał i raf koralowych. Tutaj ma się wrażenie, że nadal jest tu atmosfera pradawności i tajemnicy…. pierwszy lot samolotem, obawy związane z barierą językową jak się okazało były bezpodstawne, bo wszyscy byli bardzo mili, pomocni, a sama podróż była bez zarzutu. Pozostały piękne, niezapomniane wspomnienia, pamiątki i niezliczona ilość zdjęć, które od czasu do czasu lubię przeglądać i przywoływać te wakacyjne wspomnienia. To właśnie za sprawą tego wyjazdu obudziła się we mnie chęć podróżowania, zwiedzania, poznawania.
Mój pierwszy dzień lata jest spędzany różnie… czasem w pracy, czasem na urlopie, czasem za granicą. Gdybym miała wybrać ten jedyny dzień byłby to wyjazd do Hiszpanii. Piękne wybrzeża, gorące słońce i garstka przyjaciół. Nasze wieczorne spacery wąskimi uliczkami i ciepło pomimo później pory były wspaniałe. Myślę, że nie ważne gdzie spędzamy ten dzień a ważne z kim. Nawet pierwszy dzień lata spędzany z przyjaciółmi w domu na grillu może być super jeśli jest z fajnymi ludźmi.
Pozdrawiam.
Kiedy słońce mocno praży,
najprzyjemniej jest na plaży.
Złoty piasek w pięty grzeje.
Ja się śmieję, wiatr się śmieje!
Chociaż rzeczka chłodem kusi,
czy bezpieczna, sprawdzić musisz,
nim do wody wskoczysz! Plusk!
Żabka z brzegu głową kiwa,
że ktoś żabką świetnie pływa
i z zazdrości zielenieje.
Ja się śmieję, wiatr się śmieje!
Szumi woda, śpiewa fala,
słońce twarze nam opala
i przez sitko piegi sieje.
Ja się śmieję, wiatr się śmieje… 🙂
Mój niezapomniany pierwszy dzień lato to… Piknik. Hmmm. To niezapomniane chwile z najbliższymi. Majowa łąka udekorowana kwieciem żółtym. Śpiew ptaków, rechot żab w stawie obok mego koca. Dzieci bawiące się piłką, szum drzew jak najpiękniejsza melodia. Na kocu spoczywa koszyk wypełniony pysznymi przekąskami, owocami, ciastem i termosem z pyszną herbatą. W dłoniach Książka. MMM czego więcej chcieć. 🙂
Mój najprzyjemniejszy pierwszy dzień lata: Leżę w gabinecie kosmetycznym a wszystko dookoła staje się kojącym balsamem. Ma twarz doznaje swoistego oczyszczenia i odnowy. Kosmetyczna zręcznie i z subtelną wprawą dokonuje ablucji na mej zmęczonej twarzy. Następnie nakłada kremowo- brązową maseczkę na twarz z najdelikatniejszą ostrożnością omijając nadwrażliwe miejsca. Czynność ta uwalnia aromat, który omal nie zwalił mnie z nóg gdybym stała. Jest to zapach powabu, luksusu, powracającej młodości, który kusi me zmysły. Drobiny złotego pyłu migotają w konsystencji maseczki budząc me uśpione pragnienia. Czuję, że nabieram blasku. Zamykam oczy z rozkoszy i strumyków radości jakie płyną we wszystkich tkankach na mojej twarzy. Relaksuję się. Czuję się wypełniona po brzegi młodością i zaspokojona. Rozpościeram się wygodniej, by czekać na to co nastąpi. Kosmetyczka z rozmysłem usunie maseczkę z twarzy. Ma twarz uwalnia się od zmęczenia i maski. Jednak wprawne palce kosmetyczki rozpoczęły kolejny rytuał ku odprężeniu. Kosmetyczka nakłada krem równomiernie rozsmarowując po powierzchni szyi i twarzy. Rozpoczęła masaż. Cudownie. Masaż rozpoczyna głaskaniem ewidentnie delikatnym i robionym z precyzją. Następnie zaczyna masować, począwszy od szyi, kierując się przez brodę i policzki ku czołu, intensywnie naciskając opuszkami palców na skórę twarzy. Masaż przynosi ukojenie i odprężenie. Po masażu jeszcze tylko drobny, ale jakże istotny zabieg pielęgnacyjny czyli nawilżenie skóry twarzy. Efekt zabiegów – niezwykły. Skóra nabiera jędrności i miękkości aksamitu. Twarz napełnia się w każdym miejscu pięknem nie do opisania a ja jestem cała zrelaksowana 🙂
Mój najprzyjemniejszy pierwszy dzień lata to wyjazd na wieś. Pamiętam jak z pośpiechem pakowaliśmy swoje manatki, zapominając o połowie rzeczach. Każdy ekscytował się samym wyjazdem, nie ważne jak, nie ważne czym, ważne że razem i tam gdzie jest najpiękniej. Wszędzie dookoła łąki i lasy, świeże powietrze, powiew wiatru we włosach, śpiew ptaszków, zapach skoszonej trawy, a wieczorami cudna woń maciejków. Dostałam tyle bukietów z kwiatów polnych od moich mężczyzn jak jeszcze nigdy w życiu. Mąż serwuje kawę na ganku, która smakuje tak pysznie i świeżo jak nigdzie indziej. Zabawy z dziećmi były tak przyjemne że uśmiech z ich buziek nie znikał. Po całym dniu byliśmy tak wykończeni że od razu zasnęliśmy. Uwielbiam takie dni, gdy możemy całą parą korzystać z życia i cieszyć się nim do bólu.
Mimo tego, że najprzyjemniejszy pierwszy dzień lata w moim życiu był bardzo dawno, to i tak wciąż doskonale go pamiętam. Miałam wtedy około dwunastu lat. Gdzie byłam? Co się wydarzyło? Otóż przyjechałam wtedy z moimi rodzicami do Paryża. Mieliśmy być tam trzy dni, zwiedzić wieżę Eiffla oraz katedry i kościoły. Byłam oczarowana tym miastem, z mojej buzi nie znikał ogromny banan. Jednak to nie był koniec wrażeń, ponieważ moi rodziciele postanowili (w ramach prezentu niespodzianki) zabrać mnie do Disneylandu! Nie mogłam w to uwierzyć, gdyż plan naszej wycieczki tego nie przewidywał. Kiedy przekraczaliśmy bramki, płakałam ze szczęścia, nie mogłam uwierzyć, w to co się działo. Nigdy nie zapomnę tego dnia, spotkania z myszką Miki oraz muskania mojej buzi przez promienie słońca podczas jazdy na rollercoasterze. 😀
Mój najprzyjemniejszy pierwszy dzień lata 🙂
OBRAZEK
Ja – na zdjęciu czarno-białym
w podkolanówkach szałowych
i z hełmem włosów przyciętym
przepięknie 😉 do kształtu głowy
siedzę, kilka dekad młodsza,
niż się teraz prezentuję.
Co robię? No cóż, udaję,
że przed siebie pedałuję… 😉
To mój rower. Ciut za duży,
ale za to mój i basta!
Bo rower musi być duży!
Do roweru się dorasta! 😀
A tak serio – w domu bieda
była, a ja o rowerze
marzyłam nader gorąco,
namiętnie, długo i szczerze,
aż się zawziął mój kochany
dziadek i swojej kruszynie
uzbierał na stary rower
oszczędności i w wiosczynie
sąsiadującej z mym miastem
nabył nieco wysłużony
wehikuł. Potem naprawiał,
wyginał go w różne strony,
wyklepywał i szlifował,
prostował koła zawzięcie,
by się na nim dało jeździć.
W powodzenie wierzył święcie.
Dał mi go w pierwszy dzień lata.
Z wrażenia straciłam głowę,
bo przy domu bez okazji
czekał na mnie ten tu rower!
Wielki i majestatyczny,
wyklepany, ogarnięty…
Dziś tak łatwo w Tesco Polska
nabyć takie cudne sprzęty,
ale wtedy to był wręcz cud!
Taki piękny! Taki duży!
Wsiadłam… Zapedałowałam…
i wjechałam do kałuży. 😀
Trochę trwało, nim pojęłam
tajniki jazdy bezpiecznej,
i tak się uzależniłam –
tak, to są wnioski bezsprzeczne!
Bo jak mam to wytłumaczyć,
że od tamtych lat dziecinnych
nie odpowiada mi pojazd
prócz roweru żaden inny? 😀
Na dwóch kółkach jestem sobą.
Czuję się dobrze i pewnie.
Bez nich – ciągle się potykam
albo cichcem płaczę rzewnie…
Od dziecka aż do dziś bez przerw
większych w kolarskiej karierze
świat przemierzam bez problemu
raźno, rześko – na rowerze!
I kiedy tak pedałuję
na kolejnych wehikułach,
w myślach do serducha mego
dziadka serdecznie przytulam,
bo gdyby nie jego upór,
by dać wnuczce ukochanej
dwa kółka – i przez to skrzydła –
byłoby pozamiatane…
Ten dzień pierwszy letniej pory
zapamiętałam najlepiej,
bo dostałam wtedy prezent
nie do zakupienia w sklepie –
dostałam miłość i skrzydła
w postaci dwóch rowerowych
kół – i tak to pokochałam,
że nie wybijecie z głowy! 😀
Działo się to w zeszłym roku. Mój mąż zaprosił mnie do SPA. Pomyślałam, że zostanę tam sama, jednak on uprzedzając moje pytania oznajmił mi, że będzie ze mną. Myślałam, że zaczeka w poczekalni, jednak luby udał się wraz ze mną na sale zabiegową. Okazało się, ze wykupił zabiegi pielęgnacyjne dla nas obojga. Byłam mega pozytywnie zaskoczona, nie spodziewałam się tego po nim. Upewniłem się wtedy w tym, że mój mąż jest nie tylko świetnym partnerem, ale i fantastycznym pielęgnacyjnym towarzyszem. Ten dzień był niesamowity, tak oboje powitaliśmy lato.
Mój najprzyjemniejszy pierwszy dzień lata był wtedy, kiedy przyjechała do mnie moja Mama. Chwile spędzone z Mamą, to były chwile radości, wspólnych rozmów i długich spacerów. A takie właśnie były, kiedy Mama pierwszy raz odwiedziła mnie za granicą w pierwszy dzień lata. Kilkanaście lat temu wyjechałam do Niemiec jako Au-pair, a dzięki uprzejmości „mojej rodziny” Mama mogła mnie tam odwiedzić. Akurat rodzina ta wyjechała na urlop, a do mnie przyjechała moja Mama. Cudowne trzy tygodnie tylko z mamą, wycieczki, zwiedzanie miasta i okolic. Nie mogłyśmy się sobą nacieszyć, każdego dnia byłyśmy w innym miejscu, tyle było przecież rzeczy do pokazania. To były moje najmilsze chwile, które spędziłam z Mamą. Szczególne momenty wzruszeń, które wynagrodziły mi brak Mamy przez pierwszy okres pobytu za granicą. Wtedy docenia się bardziej, to czego nie ma się na co dzień. Mama to ukochana osoba, która zawsze mnie pocieszy, przytuli, doradzi i wspiera w najbardziej trudnych momentach życia. Nigdy we mnie nie zwątpiła, ale dodawała i dodaje otuchy, kiedy jej potrzebuję. Takiego wsparcia potrzebowałam właśnie wtedy będąc za granicą, a Mama choć na chwilę była obok, mogłam ja czuć, dotknąć i bardzo dużo to dla mnie znaczyło. Dziś często wracam do tych wspomnień, oczywiście wspólnie z Mamą, do naszych niezapomnianych chwil, najmilszych w moim życiu, gdzie liczyłam się ja i moja najukochańsza Mama. Lato przywitałam wtedy bardzo szczęśliwa i wspólnie z moją Mamą.
W pierwszy dzień lata na rowery z rodziną wskakujemy i na spotkanie ze słońcem mocno pedałujemy. Z wielką radością lato witamy i ten dzień zawsze jest niezapomniany. Wspólny piknik na dworze, plaża nad jeziorem a najlepiej morzem. Lecz nad morze nie zawsze dotrzeć możemy dlatego nad zalewem lub jeziorem się w ten dzień wylegujemy. Cieszymy się sobą o smutkach w tym dniu zapominamy, planujemy aby ten czas wakacyjny był dla nas wspaniały. To dzień radości i noc kupały dlatego wieczorem wianki na wodę puszczamy. Słońce, dzień beztroski i uśmiechy na twarzy z tym własnie pierwszy dzień lata mi się kojarzy 🙂