Czy wiecie, że nasze usta są jedną z części twarzy najbardziej narażonych na działanie promieni słonecznych? Warto regularnie zabezpieczać je przed działaniem słońca, wybierając odpowiednią pomadkę ochronną.
Wybierz pomadkę, która zapewni Ci troskliwą pielęgnację i ochronę!
Może to być na przykład ochronny balsam do ust SUN & WIND SPF 50 marki LC+ który zapewni wysoką ochronę przeciwsłoneczną lub pielęgnacyjny balsam do ust SUN & WIND SPF 25 marki LC+. Każdy z nich przyniesie ulgę spierzchniętym ustom oraz nadaje im sprężystość i elastyczność. Balsam chroni przed utratą wilgoci i promieniowaniem słonecznym. Formuła preparatu zawiera masło shea i olejek arganowy, dzięki czemu preparat łagodzi objawy poparzeń słonecznych, koi podrażnioną skórę i zapewnia ochronę przed wysychaniem. Pomadka ochronna zawiera dużą zawartość filtrów mineralnych i organicznych.
Nie miałam pojęcia, o tym że są balsamy do ust z flitrem. Bardzo się ciesze, że takie istnieją na pewno kupię i będę używać ten z filtrem 50.
Bardzo podoba mi się zdjęcie arbuzowych ust :)i
Warto dbać o nawilżanie ust latem! Moje wymagały sporej dawki nawilżenia, były spierzchnięte i bardzo przesuszone. Stosowałam balsam SUN & WIND SPF 50 marki LC+ i muszę przyznać że jest świetny. Doskonale nawilża, odżywia i wygładza usta. Jest bez smaku – a ja takie lubię najbardziej. Przy drugiej usta stają się delikatnie białe lecz jedna niewidoczna warstwa całkowicie wystarcza aby odżywić usta a balsam dzięki temu jest bardzo wydajny!
http://beautystartstoday.blogspot.com/2017/05/pielegnacyjny-balsam-do-ust-sun-wind-lc.html
O tym, że pomadki mogą posiadać filtry chroniące przed słońcem dowiedziałam się stosunkowo niedawno, a dokładnie przy pierwszej styczności z kosmetykami Laura Conti. Teraz nie wyobrażam sobie opalania, a nawet zwykłego wyjścia na słońce bez odpowiedniego zabezpieczenia ust. 😀
O swoje usta dbam systematycznie – niedoczynność tarczycy każe mi się ostro pilnować. Kosmetyki nawilżające muszę mieć zawsze pod ręką: w łazience, w kosmetyczce, w szufladzie biurka w pracy. Inaczej grozi mi totalna skorupa, tak niefajna, że zjedzenie np. borówek czy wypicie kawy może zabarwić moje wargi do tego stopnia, że ciężko je „odplamić”. Za to nijak nie mogę przekonać mojego męża do korzystania z tego typu produktów. Nie ma opcji, on „nie będzie się malował”, „nie wyjdzie z domu jak jakaś lalunia”, itp., itd. Dyskretne, MĘSKIE sztyfty do ust, podtykane przeze mnie czy moją teściową, kończą zawsze w śmietniku – jak już się zepsują, do tego czasu trwa gra pozorów pt. „kiedyś tego użyję”… Najgorzej jest w zimie, po powrocie do domu mąż ma zawsze „usta jak langusta” (sam wymyślił to określenie), spierzchnięte na maxa. Jest tylko jeden wyjątek, kiedy je smaruje – w domu, najchętniej na noc, żeby nikt przypadkiem nie zobaczył. To sytuacja, kiedy jego usta zaczynają pękać, wtedy on też pęka i w panice prosi o jakiś magiczny krem 😉
systematycznie używam balsamów z filtrem. Moje usta są dosyć delikatne i latem wysuszają się zdecydowanie bardziej niż zimą.